wtorek, 17 listopada 2020

Dudziarska czyli Wszystko składane (69)

Fotografując przedmieścia Warszawy nie przygotowuję jakiś konkretnych planów działania. Oczywiście danego dnia wyznaczam kierunek poruszania czy rejon eksploracji. Ale to tylko tyle, nie robię wcześniejszego rozpoznania w internecie, nie mam spisu miejsc do zobaczenia. Wsiadam na rower, jadę i patrzę. Tak znalazłem się na początku września na ulicy Dudziarskiej. Słyszałem o tym miejscu dawno temu w kontekście murali, które nawiązywały do twórczości Malewicza. Wyleciało mi to zupełnie z głowy i nie jestem nawet pewien czy wiedziałem, że jest to w Warszawie. Poruszając się po granicy Grochowa i Rembertowa zaczął wsysać mnie rejon złożony w dużej części z ruder i krzaków. Tak trafiłem na baner z postu "Wszystko składane (59)". Zacząłem eksplorować teren i dojechałem do aresztu śledczego, potem przekroczyłem tory i jadąc po terenie zdominowanym przez infrastrukturę kolejową, śmiecie i krzaki dotarłem do trzech bloków. Rejon ulicy Dudziarskiej to podobno najbardziej niedostępny rejon Warszawy. Doświadczyłem tego osobiście, gdy zapuściłem się tam jeszcze dalej i próbowałem wydostać inną drogą niż przyjechałem. Ale o tym w kolejnym poście. Wracając do trzech bloków z czarnymi kwadratami na szczytowych ścianach, powstały one (bloki) w celu "rozwiązania problemu" rodzin eksmitowanych z mieszkań znajdujących się na terenie dzielnic Śródmieście i Praga Południe. Zgromadzono w jednym miejscu znaczną liczbę osób "niezaradnych" życiowo, uzależnionych czy po prostu zdemoralizowanych. Powstało miejskie getto, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Trudno w to uwierzyć, ale przeznaczono część lokali na mieszkania służbowe dla policjantów i ich rodzin. Uznano, że takie rozwiązanie pomoże w utrzymaniu porządku. Osiedle wybudowano w najniższym standardzie na pustym polu. Nie było centralnego ogrzewania, gazu ani ciepłej wody. Mury budowano tzw. oszczędną metodą, z mniejszą izolacją termiczną lub jej brakiem. W mieszkaniach było strasznie zimno co generowało problemy z kanalizacją. Trudny był także dostęp do osiedla, początkowo nie było z nim żadnego połączenia miejskiej komunikacji, w 2007 roku uruchomiono autobus 137, który poza godzinami szczytu kursował co półtorej godziny. Część mieszkańców osiedla dostawała się szybciej do miasta korzystając nielegalnie z przysłowiowej dziury w ogrodzeniu i pokonując, jak przeczytałem ponad 40 par torów. Oglądając teren z góry nietrudno w to uwierzyć. Na tych torach stoją często składy pociągów, trzeba więc je obejść lub przeczołgać się pod nimi. W okolicy oprócz bocznic kolejowych i aresztu, były jeszcze zaniedbane ogródki działkowe, które zamieniły się w schronienie dla bezdomnych. Ostatnią inwestycją było wybudowanie w pobliżu spalarni śmieci, która jak nietrudno się domyśleć stała się kolejnym utrudnieniem lokatorów trzech bloków. W 2015 podjęto decyzję o likwidacji osiedla. Ostatni mieszkańcy wyprowadzili się pod koniec 2019.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz