piątek, 25 października 2013

Kamienice na Kilińskiego (4)

Kilińskiego 201

też Kilińskiego 201

Kilińskiego195a, to nie kamienica

Kilińskiego 180

Kilińskiego 178

Kilińskiego 176, na górze jedno okno oryginalne, okrągłe, drugie na miarę naszych czasów i możliwości

Kilińskiego 172, to chyba była kamienica, bo już nie wygląda.

Kilińskiego 164

Kilińskiego 162

Kilińskiego 158

Kilińskiego 156

Kilińskiego 152, tu nie chciałbym nigdy przyjść.
















środa, 23 października 2013

Rewolucji 1905 r.


To jest doskonały przykład pokazujący jeden z powodów, że warto dokumentować łódzkie kamienice. Bo jak pisałem znów stają się "piękne" i "nowe". I niech zasłona miłosierdzia spadnie na ten fiolet. No nie mogę. Patrzeć.

Ale, niespodzianka. Miła. Byłem dzisiaj zrobić zdjęcie w bardziej rozproszonym świetle i fioletu już nie ma. Tylko przełamana szarością biel. Więc to jednak próba była.

niedziela, 20 października 2013

Widzę co wiem (4)

Przypominam sobie, że mając dwadzieścia jeden lat byłem studentem pierwszego roku ASP. Młodzieńcem, który myślał, że właśnie zacznie się coś dziać w jego życiu. Nie zarobiłem jeszcze ani złotówki, nie miałem dziewczyny, mieszkałem z rodzicami. Próbowałem malować i miałem bardzo długie włosy.
Widzę na zdjęciu kamienicę przy ulicy Kilińskiego 95 przylepioną do dużo większej przy Kilińskiego 93.
Widzę okrągły ślad na ścianie i wiem, że to miejsce po telefonie na żetony lub karty.
Widzę, choć na fotografii jest niewiele większy od tego śladu po telefonie, Hotel Polonia. Jest odnowiony. Nie wiem czy to już hotel, a nie otel jak przez ostatnie lata. „Gugluję” więc i czytam: „ (Expres Ilustrowany) Seks na balkonie w łódzkim hotelu Polonia. Na balkonie na ostatnim piętrze hotelu Polonia w sobotę, ok. godz. 15.30, para kochanków... uprawiała seks. Ich miłosne igraszki uchwycił na zdjęciach nasz czytelnik, pan Mieczysław. – Jestem sztukatorem, dlatego bardzo często, spacerując po mieście, przyglądam się fasadom budynków, fotografuję je – opowiada. – I tak też było w sobotę. Spojrzałem na hotel, pstryknąłem kilka zdjęć i nagle zobaczyłem, że na balkonie na V piętrze para uprawia seks. Własnym oczom nie wierzyłem! Kobieta oparta była o balustradę, mężczyzna stał za nią. Wszystko trwało kilka minut. Pan Mieczysław zrobił zdjęcia. Zastanawiał się, czy powinien zawiadomić straż miejską o erotycznych ekscesach na hotelowym balkonie.
– A niech każdy kocha się tam, gdzie chce – uznał. – Następnym razem nakręcę film”.
Widzę dwa samochody. Czerwony jest tylko elementem kompozycji, pysk czarnego bmw, to już coś poważniejszego.
Dla mnie centralnym obiektem tej fotografii, jest plastikowa budka. To modułowy kiosk z początku lat 90 tych. Wiem, że było ich bardzo dużo. Właśnie takich samych. To produkt firmy „Kami”.
Kioski tej firmy są jednym z symboli traktowania przestrzeni publicznej w Łodzi. Pojawiły się w czasach transformacji. Na początku lat 90-tych idealnie zaspokajały potrzeby małego biznesu, któremu rozkładane łóżka już nie wystarczały. Sprzedane w ilości kilkunastu tysięcy utkwiły w przestrzeni publicznej miasta do dnia dzisiejszego. Były potrzebne, ale opanowały tę przestrzeń, w której nie powinny się znaleźć. Ustawiane byle jak na fragmentach pokruszonych płyt chodnikowych, ogniskują nasze traktowanie przestrzeni publicznej, co w niej umieszczamy i jak nie potrafimy się tego potem skutecznie pozbyć.
W takich budkach sprzedawano też warzywa i owoce, na przykład banany. A jak jest wartość odżywcza 100 g banana? Proszę bardzo: węglowodany 22,84g, błonnik 2 g, woda74g, tłuszcz 0,48g, białko 1,09g, cukry 2,23g, błonnik 2,4g, fosfor 22 mg, żelazo 0,26 mg, sód 1 mg, potas 358 mg, beta-karoten 300 μg, witamina B3 0,7 mg, witamina B5 0,34mg, witamina C10 mg.
Wiem, też że z tymi bananami to nie do końca mniam. Otóż, Chiquita Brands International Inc. przyznała się do współpracy z szwadronami śmierci (AUC) w Kolumbii. W latach 1997 – 2004 dostarczała partyzantce AUC nielegalnie broń i przekazała prawie dwa miliony zielonych niebananów. Czyli koncern bananowy przez lata finansował terrorystyczną armię, która chroniła jego interesy. To informacje, które można przeczytać w wielu miejscach w sieci, także w mainstreamowych mediach. Ale, ponieważ skarżącymi Chiquitę byli Amerykanie, to czy czytać te informacje dosłownie i jak je interpretować, nie wiem. Wiem, że nie wiem.
Widzę grafitti zrobione szablonem. Pojawiło się w 2011 roku przed procesem w sprawie wypadku w fabryce Indesit. Pięć osób z kierownictwa fabryki lodówek zostało skazanych. Sąd uznał, że zgadzali się wyłączanie zabezpieczeń, by śrubować produkcję. Tomasz Jochan musiał wejść pod prasę by ją wyczyścić. Ta mając zdjęte czujniki uruchomiła się i nie zatrzymała, miażdżąc go. Tomasz Jochan miał wtedy dwadzieścia jeden lat.