Dotarłem do końca Dudziarskiej. Choć to już chyba nie Dudziarska, bo
na Google Maps droga zmienia nazwę na Kozią Górkę, a potem na
Wiatraczną. Widać od jakiegoś czasu, że zbliżam się do końca. Droga jak
klin wbija się, ale nie jest w stanie rozbić industrialnego terenu.
Dalej już nie można pójść, a po bokach potężne kolejowe tereny. To
miejsce można z łatwością zobaczyć na wspomnianych wcześniej mapach. Nie
miałem ochoty zawracać. W tym miejscu są też szczątkowe ogródki
działkowe tzw. "Rodos". Patrząc na butwiejące domki wystające z chaszczy trudno
uwierzyć, że ktoś z nich tu jeszcze korzysta. Widziałem wiele
pracowniczych ogrodów działkowych (dodam, że je lubię), ale to
najnędzniejszy z nich. Właśnie miałem zawracać, gdy rozchyliły się
gałęzie, ujrzałem twarz i nagi tors starszego mężczyzny. Wyglądał jak
marynarz z krążownika Aurora po ciężkiej nocy. Spytałem, czy można
wydostać się stąd inaczej niż idąc z powrotem. Wskazał mi na kolejne
krzaki i powiedział, żebym szedł prosto przez tory to wyjdę się na
dziurę w ogrodzeniu. Potem zasalutował i gromkim głosem przedstawił się
jako podporucznik Ziemniak (czy jakoś tak, bo nie dosłyszałem).
Odsalutowałem i złożyłem propozycję zrobienia portretu. Spotkałem się ze
zdecydowaną odmową, wyraziłem wielki żal i ruszyłem przez tory. Jeden,
drugi, trzeci, czwarty, piąty... przekraczałem kolejne z Bromptonem pod
pachą wypatrując sokistów. Odwróciłem się, chaszcze, z których wyszedłem
zmalały tak, że gdybym zawrócił to nie wiem czy odnalazłbym miejsce, z
którego wyszedłem. W takiej sytuacji oznaczałoby to, że błąkałbym się po
nieprzyjaznym terenie. Pozostało mi tylko liczyć, że obietnica
"podporucznika" sprawdzi się, jedenaście, dwanaście... jest .
środa, 25 listopada 2020
Wszystko składane (72)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMieszkam w Polsce...
OdpowiedzUsuń