poniedziałek, 20 marca 2023

Przy okazji

Przy okazji realizacji nowego projektu zobaczyłem, że powstają napisy kibolskie z przeznaczeniem do czytania ze statków powietrznych...

Łódź, 2023


poniedziałek, 16 stycznia 2023

Współrzędne geograficzne - strach przed utratą pamięci

O projekcie "Współrzędne geograficzne - strach przed utratą pamięci" wspominałem już na blogu. Składał się z kilku elementów. Jednym było przygotowanie sadzonek drzew i wyruszenie z nimi w kilkanaście podróży. Procesom sadzenia towarzyszyły rejestracje, których wynikiem była seria panoram. Drugim rodzajem rejestracji, który towarzyszył mi w tych wyjazdach był rodzaj dziennika podróży. Założeniem przedsięwzięcia było nieplanowanie kierunków wyjazdów, próba, na ile tylko można, przemieszczania się pod wpływem impulsów. Tak było też z tym drugim sposobem korzystania z fotografii. Zamierzałem po prostu fotografować to co będę dostrzegać i zdecyduję się zarejestrować. W tamtych kilkanaście podróży po Polsce wyruszyłem w 2010 roku. Fotografowałem to co zobaczyłem. Dzisiaj zobaczyłbym pewnie co innego. Przeglądam archiwum i postanowiłem pokazać część tych zdjęć.

Z cyklu "Współrzędne geograficzne - strach przed utratą pamięci", 2010

 

środa, 11 stycznia 2023

Lisy (3)

 


Lisy (3) to dobry tytuł bo nie tylko to trzeci post o lisach, ale też o trzecim lisie. Od skrzyżowania, które widać na zdjęciu mieszkam, około 50 metrów. Kilka dni temu wyjechałem spod bramy kamienicy i po kilku sekundach przejeżdżałem przez wspomniane skrzyżowanie. Było przed 17. Tu jest prawie zawsze ruch, oba kierunki jazdy wypełnione samochodami, na chodnikach ludzie. Kątem oka zarejestrowałem jakąś zbliżającą się sylwetkę i odruchowo nacisnąłem hamulec, zagrzechotał abs. Pół metra ode mnie stał lis. Duży, w dobrej kondycji i wyglądał zupełnie na nieprzestraszonego, jakby chodził tu codziennie. W okolicy są dwa parki, ale z nich do tego miejsca trzeba dojść kilkaset metrów chodnikami lub ulicami.

niedziela, 8 stycznia 2023

Lisy

Jeszcze raz o lisach. To było w 2005 roku. Koniec maja. Gorąco. Para przyjaciół ze studiów w Akademii ma kawałek ziemi w Świętokrzyskim. Malutka osada, nawet nie wieś, Doły Opacie. Teren bardzo pofałdowany. Ich działka zaczyna się wysoko na wzgórzu i opada mocno w dół. W tym dole zaczyna się wąwóz lessowy. Jest to teren doskonale zakrzaczony, nikt tam prawie nie zagląda, życie toczy się na górze. Poszedłem tam na chwilę pobyć samotnie i zobaczyłem lisie jamy. Lisy muszą przecież kiedyś wychodzić, ale szansa, że zrobią to właśnie teraz w południe jest niewielka, pomyślałem. Byłem "zmęczony" poprzednim dniem i zacząłem zasypiać na siedząco. Gdy otworzyłem oczy, koło mnie, w odległości półtora metra bawiły się dwa młode lisy. Patrzyłem przez dłuższy czas, nie chciałem psuć tej wspaniałej chwili, ale w końcu sięgnąłem po aparat sądząc, że niestety spłoszę zwierzęta, bo nie sposób było mnie nie zauważyć. Siedziałem przed nimi zupełnie niezamaskowany. Jeden lisek wycofał się nieśpiesznie do nory, jednak drugi został i zrobiłem mu kilka zdjęć, nie przeszkodził nawet dźwięk migawki, miałem wtedy pierwszą w życiu cyfrową lustrzankę (Canon 20d) i Mamiya była wtedy jeszcze moim głównym sprzętem.