Skończyłem, trzeci i ostatni odcinek miniserialu Mad Stones & Freaks. Praca nad pierwszym rozpoczęła się niedługo po rozpoczęciu izolacji, którą traktowaliśmy bardzo poważnie. Praca nad filmem miała za zadanie aktywować młodzież, czyli synka lat 9. Najbardziej chyba jednak wkręciłem się w to sam. Ostatni odcinek ma ujęcia w termowizji, animacje, zdjęcia podwodne i "normalne". Zrobiłem, razem z powtórkami, około 100 ujęć. Dźwięk był często nagrywany osobno. Do samych animacji musiałem poruszyć kamienie około 5 tysięcy razy. To było kompletnie wyczerpujące, bo po przekręceniu o parę milimetrów od jednego do kilkunastu kamieni (w zależności ile ich było w kadrze), musiałem wstać, wyjść z tego kadru, zrobić zdjęcie, wrócić, przykucnąć i tak dalej. Niektóre animowane ujęcia składały się z około 300 zdjęć, czyli tyle robiłem przysiadów przy realizacji kilkunastosekundowej sekwencji. Film doczekał się też swojego songu. Przypomniałem sobie, że mój przyjaciel, Krzysztof Teodorowicz skomponował, chyba w 1987 roku (byliśmy w liceum), piosenkę pt. Ja, kamień. Założyliśmy wtedy kapelę i to był nasz pierwszy numer. Krzysztof, na moją prośbę, odkurzył ją, zaśpiewał i nagrał zupełnie lo-fi na smartfonie.
środa, 3 czerwca 2020
Mad Stones & Freaks - odcinek 3
Skończyłem, trzeci i ostatni odcinek miniserialu Mad Stones & Freaks. Praca nad pierwszym rozpoczęła się niedługo po rozpoczęciu izolacji, którą traktowaliśmy bardzo poważnie. Praca nad filmem miała za zadanie aktywować młodzież, czyli synka lat 9. Najbardziej chyba jednak wkręciłem się w to sam. Ostatni odcinek ma ujęcia w termowizji, animacje, zdjęcia podwodne i "normalne". Zrobiłem, razem z powtórkami, około 100 ujęć. Dźwięk był często nagrywany osobno. Do samych animacji musiałem poruszyć kamienie około 5 tysięcy razy. To było kompletnie wyczerpujące, bo po przekręceniu o parę milimetrów od jednego do kilkunastu kamieni (w zależności ile ich było w kadrze), musiałem wstać, wyjść z tego kadru, zrobić zdjęcie, wrócić, przykucnąć i tak dalej. Niektóre animowane ujęcia składały się z około 300 zdjęć, czyli tyle robiłem przysiadów przy realizacji kilkunastosekundowej sekwencji. Film doczekał się też swojego songu. Przypomniałem sobie, że mój przyjaciel, Krzysztof Teodorowicz skomponował, chyba w 1987 roku (byliśmy w liceum), piosenkę pt. Ja, kamień. Założyliśmy wtedy kapelę i to był nasz pierwszy numer. Krzysztof, na moją prośbę, odkurzył ją, zaśpiewał i nagrał zupełnie lo-fi na smartfonie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)