ul. Przybyszewskiego 42, z cyklu 12.000 kamienic, Łódź, 2017
sobota, 18 lutego 2017
piątek, 17 lutego 2017
środa, 15 lutego 2017
Pozostają elementy czystoplastyczne
ul. Przybyszewskiego 67, z cyklu 12.000 kamienic, Łódź, 2017
O tej kamienicy mającej adres pod numerem 67 trudno mi jest napisać coś oprócz tego, że jest strasznie zaniedbana. Zapominam więc o kontekście społecznym, miejskim czy architektonicznym i patrzę na nią jak na abstrakcyjny obraz, gdzie najważniejsze są wartości czystoplastyczne. By było to łatwiejsze wklejam poniżej ciasno skadrowane zdjęcie. I gdy zapominam, że jest to dom zamieszkały przez ludzi widzę obraz. Widzę rytmy linii, rytmy okien, rytmy plam i rytmy kresek. Widzę kompozycję, kolor i rysunek. Rytmy są skonstruowane w wyrafinowany sposób, nie powtarzają się prostacko, linie są różnej grubości i długości, żadne okno nie jest takie samo, ma albo inne podziały, inny kolor, inaczej jest przysłoniete, co chwila zaskakują synkopy różnego rodzaju zakłóceń. Rytm obrazu zdecydowanie nie jest na cztery i nie generuje go automat. Nic właściwe się tu nie powtarza, niektóre elementy są najwyżej podobne, jak na przykład okna na parterze, niby te same ramy, ale różny stopień zniszczenia, inna dykta, inny paździerz, inne płaszczyzny zamalowania. Zresztą dolna kondygnacja to plastyczny fajerwerk, majstersztyk, także kolorystyczny. Fiolety, róże, ugry, umbry, sieny, błękity, zobaczymy też, czasami jako powidok, ślady zieleni, nie znajdziemy za to prostackiej, prosto z tuby czerni czy bieli. Obraz działa zarówno gdy oglądamy go z daleka przez swą wielorytmiczną strukturę i barwę, zdradzając absolutny słuch kolorystyczny autora, ale działa równie silnie detalem, gdy przyglądamy się jego powierzchni z bliska. Niedostrzegalne z daleka chlapnięcia, rysy, plamy, kleksy, ubytki, linie, elementy ręcznego pisma budują pełnię dzieła. Idę się napić.
wtorek, 14 lutego 2017
Moje Canony nigdy nie trzeszczały....
Kontynuując "wojnę sprzętową" :-) (patrz post "Nigdy nie miałem Nikona") informuję, że mój sprzęt tej firmy nigdy nie wydawał podejrzanych dźwięków niczym deska rozdzielcza w Passacie. Pierwszego Canona, model AE1, kupiłem będąc na trzecim roku studiów, był to chyba rok 1991. Dwa lata później zmieniłem go na Canona T90, którego zdjęcie z dodatkiem mnie samego i super nowoczesnej wtedy lampy Canon Speedlite 300TL załączam poniżej, autorem jest Tomasz Stegliński, który jak przypominam napisał tekst "Kiedy zabawy służyły upadaniu", który znalazł się w książce "Bałuty - palimpsest". T90 był protoplastą EOS-ów i innych lustrzanek nie tylko firmy na literę C. Piękną linię aparatu zaprojektował Luigi Colani. Przypominam sobie jak w roku, chyba 1986, będąc w drugiej klasie liceum czytałem w czasopiśmie Foto, które wtedy prenumerowałem, opis tego cuda techniki i wtedy nawet nie marzyłem, że kiedyś będę go mieć. Pamiętam do dziś artykuł, w którym autor zachwycał się nad aparatem (oczywiście nie dostępnym w Polsce) konkludując, że jest to taki stopień zaawansowanie technicznego, że następnym krokiem będzie sytuacja, że sprzęt nie będzie w ogóle potrzebował człowieka do robienia zdjęć. Minęło od tamtego czasu ponad trzydzieści lat i jeszcze jesteśmy potrzebni, ciekawe jak długo?
foto: T. Stegliński, Łódź, ok. 1993 r.
poniedziałek, 13 lutego 2017
77
Lubię fotografować nie tworzące zwartej zabudowy samotne kamienice.
Oczywiście, kamienice jako element miastotwórczy są predysponowane by
tworzyć ciągłą zabudowę. Pojedyncze nie występują licznie,
często jest to następstwem wyburzeń. Z ustaleniem adresu tego budynku nie ma w tym
przypadku większego problemu, nawet nie trzeba powiększać zdjęcia na
ekranie, by odczytać tabliczkę. Kamienica stoi przy skrzyżowaniu ulic Przybyszewskiego z Kilińskiego. Ta pierwsza ulica ma, jak pisałem około 6, 6
km z czego tylko około jej jedna trzecia wypełniona jest kamienicami,
Kilińskiego jest o sześćset metrów krótsza, ale kamienic jest znacznie
więcej, stanowią większość budynków przy niej położonych, i wydaje mi
się, że Kilińskiego zajmuje pierwsze miejsce pod względem ich ilości.
Biorąc pod uwagę, że Łódź to szczególne miejsce i to nie tylko w
Polsce pod względem ilości
kamienic, przypomnę, że wystarczyłoby jej na podarowanie każdemu dużemu miastu na świecie, a
jest ich cztery i pół tysiąca ( duże miasto liczy ponad 150 tys
mieszkańców, tak podaje Wikipedia )
prawie po trzy kamienice, to ulica Kilińskiego musi w podobnym
rankingu też zajmować wysoką pozycję. I właśnie sobie
przypomniałem, że muszę dokończyć fotografowanie tej ulicy, bo został mi
jeden jej fragment niezrobiony.
ul. Przybyszewskiego 77, z cyklu 12.000 kamienic, Łódź, 2017
Subskrybuj:
Posty (Atom)